❢ Strony Dodatkowe ❢

niedziela, 13 grudnia 2015

Od Weston'a CD Nathan



Ścisnął moje prącie i łapczywie wziął go do ust. W jego ruchach było coś dzikiego i agresywnego co przyciągało, ale zarazem odpychało. Miałem chwilowy mętlik w głowie, bardzo możliwe że to przez przyjemność którą mi sprawiał. Muszę przyznać to samemu sobie robił to wszystko o wiele lepiej niż moja była (ogólnie był od niej lepszy, jednakże on nie jest kobietą). On tam sobie (nie) spokojnie obciągał na dole, a ja sapałem i próbowałem to wszystko tamować. Jednak po chwili przestał, a ja automatycznie podniosłem wzrok na blondyna. Uważnie się przypatrywałem jego ruchom i minom, które malowały się na jego twarzy, to wszystko aby poznać lepiej jego myśli, może nawet zamiary, w chwili obecnej bodajże miał głębokie rozterki uporczywie patrząc w mojego penisa, jednakże nie trwało to długo, bo zaraz płynnym ruchem jego twarz była naprzeciw mojej i bez przemyślenia zamknął tą przestrzeń w dzikim pocałunku, dałem się ponieść tej rozkoszy oraz oddałem swoje usta pod jego obronę. Gwałtownie zeskoczył z łóżka i rozebrał się pozostawiając tylko t-shirt i natychmiastowo ponownie znalazł się na moich kolanach ściskając moją szyje. Byłem przekonany, że zaraz mnie zerżnie jak rzeźnik świnie, ale UWAGA… Tak się nie stało. Dlaczego? A no bo Królewicz złapał mojego penisa i jakby to… Hm, nabił się na niego? Kurwa jak kiełbaski z grilla. Przy okazji namiętnym głosem wymruczał „Pozwól mi zapomnieć”. Zapomnieć o czym? Nie ważne… Syknąłem kiedy mój koleżka znalazł się w jego dziurce. Nagle te całe gówno, które splątało mi ręce gdzieś poleciało w pizdu daleko. Mogłem go z siebie zrzucić, lub też nie, ale sprawie mu tą przyjemność na urodziny (nie wiem kiedy ma, nevermind) i pozwolę mu zapomnieć o tym czymś. Ale obiecuje sobie jest to ostatni raz z mężczyzną! Złapałem go za biodra, a on spojrzał na mnie aby zobaczyć moją reakcje. Podsunąłem się bliżej oraz usadowiłem się wygodniej delikatnie unosząc go. Oparłem się o ścianę i odchyliłem głowę, aby móc patrzeć na jego twarz (ponieważ w tej pozycji był wyżej ode mnie). Trzymając go non stop zacząłem go unosić w górę i w dół, a on jęczał z podniecenia jak pięciolatka (w której nie byłem…jeszcze).
<tatuś mi to przeczytał, mówię poważnie XDDD>

środa, 25 listopada 2015

Od Nathan'a CD Louis

Słyszałem go. Przechadzając się po równinach pełnych dzikich zwierząt i kreatur, spotykając inne demony, przyjazne lub nie, mogłem usłyszeć jego drżący głos, nawołujący moje imię. Za każdym razem był coraz słabszy.. im więcej czasu mijało, tym rzadziej go słyszałem. Był moment, że nie słyszałem go przez długi czas wcale, a potem.. ostatni raz zdołałem dosłyszeć jego słowa. Te słowa całkowicie mnie zamurowały, a równocześnie popchały do działania. Nie mogłem szybciej, musiałem znaleźć portal, miejsce swojej śmierci, teraz.. nie odpoczywałem wcale. Powiedział.. powiedział, że będę tatusiem. Dzień po dniu, noc po nocy, szukałem. Chciałem wrócić, chciałem go zobaczyć, bo nie rozumiałem, jakim cudem, z resztą, chciałem zobaczyć, czy mówi prawdę. Dotknąć jego brzucha i poczuć w nim swoją krew, ciało z mojego ciała. Towarzyszyła mi jedna z demonic, pytałem, a ona odpowiadała. Byłem alfą, a mój partner, w tym wypadku Louis, okazał się betą. Rzadko się tak zdarza, że Alfy i bety odnajdują się i łączą w pary, ale wtedy.. płeć nie ma znaczenia. Nie ma znaczenia, bo jestem demonem. Boże, miej go w opiece, jest teraz bezbronny..
Znalazłem. Nie wiem, ile to zajęło. Ale szukałem najszybciej jak potrafiłem. Znalazłem to miejsce, portal, miejsce w którym zginąłem. Zmęczony, cały z krwi, w ranach, ze skręconą kostką, przeszedłem przez barierę. Stanąłem w tym samym miejscu, gdzie wcześniej odebrano mi życie. Była noc, parę dni wcześniej musiała być pełnia. Wolnym krokiem ruszyłem do przodu, przez krzewy i chaszcze, by dotrzeć do jaskini. Wyglądałem upiornie, zdawałem sobie z tego sprawę, ale nie mogłem dłużej czekać, chciałem.. chciałem go zobaczyć. Musiałem! Wkroczyłem do środka, zostawiając po sobie ślady krwi, wyszukałem jego jaskinie i wszedłem do środka, by od razu spojrzeć na łóżko. Przykryty do pasa kołdrą leżał, na boku, plecami do mnie, obejmując.. obejmując pulchny brzuch. Sapnąłem, podszedłem słabo, upadłem na kolana i wyciągnąłem dłoń do przodu, ale szybko ją cofnąłem. Nie.. nie mogę go teraz obudzić, gdy wyglądam jak zjawa.
Wróciłem do jego jaskini dopiero po umyciu się i przebraniu w swojej jaskini, przy okazji zabandażowałem rany i ściąłem o wiele za długie włosy. Wciąż byłem niemożliwie wychudzony, a moja skóra nienaturalnie poczerniała w niektórych miejscach, ale to tylko szczegóły. Wciąż było ciemno. Przybliżyłem się, usiadłem na rogu i położyłem dłoń na jego ramieniu, gładząc je lekko. Potem zjechałem nią w dół na jego biodra i nareszcie.. na pulchny brzuch, który również obejmował. Po moich policzkach spłynęły łzy, może dlatego, że napęczniała skóra ukazywała masę blizn.. nie mam pojęcia. Ale kiedy poczułem kopnięcie, nie powstrzymałem się i zapłakałem mocniej, tym samym rozbudzając chłopaka. Wstrzymałem oddech, wytarłem łzy i pogłaskałem go znowu po brzuchu.
- ..Louis.. - wyszeptałem.

<;w;>

Od Louis'a CD Nathan

- Widziałeś gdzieś Nathana?- spytałem kolejnego wilka, czując jak moje serce drastycznie przyśpiesza, a nieprzyjemny dreszcz przeszywa moje ciało. Nie spotykałem go od dwóch dni, tak jak reszta. Ostatni raz rozmawiałem z nim, gdy miał wyjść na spacer. Kolejna osoba pokręciła głową, a ja ponownie zostałem rozdarty od środka. Jeśli coś mu się stało, będę mógł obwiniać tylko i wyłącznie siebie.
- Louis?- usłyszałem, a gdy się odwróciłem, zobaczyłem Westona. Podszedłem do niego, mając nadzieję, że miał jakie kolwiek wieści na temat Nathana. Chłopak zabrał mnie do swojej jaskini i usadził mnie stabilnie na fotelu. Nie mogąc już wytrzymać ciszy jaka trwała, spytałem co się stało.
- Znaleźliśmy Nathana- na tym zamilkł. Czułem niesamowite szczęście. Ale nie powiedział nic więcej. To musiało coś znaczyć. Smutek, żal i ból zaczęły ciągnąć mój żołądek ku górze. Zaszkliły mi się oczy, spodziewając się co powie.
- O-on nie żyje. Prawda?- wyszeptałem drżącym głosem. Spuścił głowę.
- Tak mi przykro, Louis- w tym momencie wybuchnąłem głośnym płaczem, co chwila się zapowietrzając...

Kolejny miesiąc minął mi na paleniu, jedzeniu nikłych ilości jedzenia, spaniu, płakaniu i cięciu się w większej ilości miejsc niż tylko biodra. Uda, nadgarstki, brzuch. Nie umiałem sobie z tym poradzić. Równie dobrze mogłem popełnić samobójstwo, ale to byłoby zbyt małe i krótkie cierpienie. Przeze mnie Nathan nie żył. Musiałem cierpieć. Musiałem zadawać sobie ten ból, nawet jeśli on by tego nie chciał. Tęsknota codziennie mi doskwierała, a jego osoba pojawiała się w każdej rzeczy, którą na codzień spotykałem. A to wiązało się z jeszcze większym bólem i pragnieniem ponownego dotknięcia jego dłoni, zasmakowania jego ust, czy otarcia się o jego policzek. Samej jego obecności i pewności, że mam kogoś bliskiego. Teraz znowu jestem sam. Znowu tworzę wokół siebie pancerz, który on z łatwością rozkruszył.
Moje życie zaczęły urozmaicać codzienne wymioty. Nie wiem czemu. Będę chory, albo to z tęsknoty. Wiem jedno- Nathan chciałby, abym czuł się jak najlepiej, postanowiłem więc pójść do medyka. Weston był mi najbliższy, więc poszedłem do niego, w razie gdyby co, najłagodniej mi powie, że zostaną mi dwa tygodnie życia, czego jak najbardziej sobie życzyłem...
- Jesteś w ciąży- wyszeptał zdziwiony.
- Co... jak... Weston, powiedz mi prawdę!
- Jesteś w ciąży Louis. Mówię prawdę, nie ma innej opcji.
- A-ale. Ale to niemożliwe! To się nie zgadza! To niemożliwe biologicznie!- zacząłem panikować. Chłopak nagle uchwycił moje policzki i ucałował moje czoło, szepcząc, abym się uspokoił.
- Teraz musisz o siebie dbać. Louis, będziesz tatusiem- wyszeptał chichocząc, jakby ciesząc się z tego. To znaczy, że noszę w sobie dziecko Nathana. Jedyne co mi z niego zostanie, to dziecko. Gdy wróciłem do mieszkanka, położyłem się na łóżku i zacząłem zalewać łzami, głaszcząc brzuch.
- Zostaliśmy sami...- wychlipałem jakby sam do siebie, mając nadzieję, że ta istotka w brzuchu to usłyszy...

Och Boże, piąty miesiąc, nie udaje mi się już ukrywać tego przed innymi. Cała wataha już to rozpowiada, bo mój ciążowy brzuszek jest bardzo dobrze widoczny. Niektórzy krzywo na mnie patrzą, inni natomiast z żalem. Wiedzą kto jest ojcem. Jedna część zarzuca mi, że jak mogłem to robić z NIM, bo nie tyle, że był niebezpieczny, to jeszcze to facet. Ale hej, to, że byłem z facetem nie jest dziwne, dziwne jest to, że jestem w ciąży. Druga część mnie wspiera, pociesza i stara się pomóc. To miłe z ich strony. Tylko Arien się nie udziela. Ale to on, jemu nie można nic zarzucać.
Czuję się jakbym był w kwiecie. Jestem pulchniejszy, o wiele. Mam pyzate policzki, ale wiadomo jak to jest, gdy je się za dwoje. Już nie palę, a po cięciu się zostały tylko blizny. Pogodziłem się ze stratą blondyna, ale pocieszam się myślą, że nie będę całkiem sam i zyskam kogoś, kto po części będzie Nathanem.
- Na twoim miejscu zabiłbym to dziecko. Będzie tak samo niebezpieczne jak ojciec!- nie wiem kto to powiedział, ale wiedziałem, że to bolało i nikt nie miał prawa tak mówić.
Tej nocy, sam nie wiem czemu, wyszedłem na dwór i spojrzałem na gwieździste niebo.
- Nath? Chcę ci tylko powiedzieć, że będziesz tatusiem i za tobą tęsknię... musiałeś odchodzić?- wyszeptałem, kładąc dłoń na brzuchu.

(Kh. Wenus brakus, ale będzie dzidzia XD)

Od Nathan'a CD Louis

Chłopak przewrócił mnie na bok, po czym wdrapał się na mnie i przytulił się. Nasze przyśpieszone wciąż oddechy słychać było w całej jaskini, a zapach spoconych ciał i ,,soków miłości" doprowadzał mnie do lekkiego omdlenia i zawrotów głowy, jednak wcale mi to nie przeszkadzało. Pierwszy raz byłem tak bardzo spełniony i zmęczony po pierwszej rundce, ale to nie znaczyło, że zamierzałem się teraz poddać, obiecałem sobie, że doprowadzę go do stanu, gdy uśnie ze zmęczenia nie mogąc już wytrzymać. Dotrzymałem słowa. Tego dnia kochaliśmy się jeszcze dwa razy, za każdym razem dłużej i namiętniej, oraz głośniej. Oboje byliśmy wykończeni do granic możliwości i po całym akcie zasnęliśmy wtuleni w siebie, obejmując się i szepcząc sobie nawzajem ,,kocham cię".
Obudziłem się w środku nocy, mój ukochany dalej leżał smacznie śpiąc i obejmując mnie za brzuch, a jego policzek spoczywał na mojej piersi. Uśmiechnąłem się do siebie, przejechałem lekko ręką po całej długości jego ciała do pośladków i w górę, czekając, aż wróci do świata żywych, co po jakimś czasie mu się udało. Otworzył zaspane oczka, uniósł wzrok do góry, a ja dałem mu całusa w nos.
- Wyjdę na dwór zapalić i pójdę na stronę, zaraz wrócę. - wymruczałem, przekręciłem nas by zawisnąć nad nim i dać mu długi pocałunek w usta, na który odpowiadał sennie i zejść z łóżka. Chodząc nago wyszukałem bokserki i spodnie, założyłem je na tyłek i wyszukałem fajki, by wyjść na dwór i odpalić jednego. Przyglądałem się niebu i rozmyślałem, a każda myśl brzmiała podobnie do jednej: jestem teraz najszczęśliwszym facetem na ziemi. I to wcale nie było zbyt wiele, bo tak się czułem. Wyrzuciłem peta, zgasiłem, załatwiłem się wychodząc nieco bardziej w krzaki i wróciłem do swojego chłopaka, który od razu jak misiu wtulił się we mnie. Przespaliśmy resztę nocy do rana już w spokoju.

• • •

Od naszej pół-kłótni pół-pogodzenia się minął miesiąc pełny szczęścia i wspólnie spędzanego czasu. Dzień po dniu związek który budowaliśmy stawał się coraz mocniejszy i coraz bardziej stabilny. Na początku była zazdrość, była niepewność, ale teraz zaniknęła, bo oboje byliśmy sobie wierni.. tak można powiedzieć. Sprawa krwi również jakoś się ułożyła, co jakiś czas chodziłem do Arien'a i piłem z jego szyi, innym razem polowałem na zwierzęta. Nie chciałem gryźć kogoś kogo kocham, bo stawał się słaby. Za to wmuszałem w niego jedzenie, zabierałem na spacery, a kiedy palił, beształem go i zabierałem mu tytoń, dzięki temu nieco przytył, może nie wiele, ale widać było różnice po tym, że nie wystawały mu tak żebra. Nawet jego skóra stała się bardziej miękka i miła w dotyku. Jedną z codzienności stało się czesanie rano jego włosów, uwielbiałem to, czasem złościł się, bo nie pozwalałem mu dotykać swoich, ale szybko mu przechodziło po całusie. Nie umiał się na mnie złościć.. a ja nie umiałem odmówić mu czegokolwiek chciał. Rozpieszczałem go, inaczej się nie dało.
Jednego dnia, gdy siedzieliśmy w salonie z innym wilkami, wadery zaczęły rozmawiać o basiorach dosyć żywo i plotkować. Nie, żeby nie było to na porządku dziennym, ale tym razem któraś rzuciła coś o dzieciach, na co połowa męskiej części widowni się ulotniła. Wcale mnie to nie dziwiło. Sam chciałem odejść, dlatego wstałem i zacząłem powolnym krokiem iść w stronę wyjścia. Już na dworze postanowiłem zrobić sobie dłuższy spacer-bieg, ale nim się rozpędziłem, zauważyłem Karmelka który też wybiegł za mną orientując się, że zniknąłem. Zapytał, gdzie idę, więc wytłumaczyłem mu, że chcę odetchnąć świeżym powietrzem. Oh jak bardzo potem tego żałowałem.. Koniec mojej samotnej wędrówki dla ochłodzenia organizmu i nawdychania się czegoś innego niż tlenki innych mordek był przede mną, dokładnie może z pięć metrów, w postaci grupki wilków. Obca wataha. Nie wiem, ile czasu zajęło im rozprawienie się ze mną. Nie spodziewałem się, że będę taki słaby. Ostatni raz spojrzałem przez własne oczy kiedy któryś z wilków połamał mi łapy, a drugi rozerwał mój brzuch ostrymi pazurami. Ból był okropny.. ale nie wiem co bardziej bolało. Fakt, że zanim znów powrócę na ziemię minie wiele czasu, czy to, że Louis zapewne dowie się o mojej ,,śmierci" i będzie się męczył w samotni. Trafiłem z powrotem w zaświaty, tam gdzie moje miejsce, od razu starając się wyjść..

<nie mam weny pro>

❢ Zasady opowiadań ❢

Pięć pożytecznych punktów: •

• 1. -
opowiadania powinny być odpowiednio nazwane przy wysyłaniu, jeśli nie piszesz z kimś, napisz tytuł
2. - nie muszą mieć sensu, jeśli są pisane humorystycznie
3. - przy pisaniu scen łóżkowych, zaznacz przy tytule +18
4. - opowiadania +16 nie zaliczają się do +18, a więc lekkie scenki nie trafiają pod hard-zakładkę
5. - odpisywanie na opowiadania do innych w zakresie dwóch tygodni