Głaskałem chłopaka po głowie, następnie po twarzy. Musiał opuścić parę godzin snu, albo paręnaście.
-Verbeux...Verbeux- wyszeptałem to imię bez końca, aż sam zapadłem w sen i oparłem głowę o głowę chłopaka.
______________
Zbudził nas miękki głos kobiety.
-Bo cały dzień wam ucieknie-powiedziała lekko szturchając nas. Powoli niechętnie uniosłem powiekę.
-Huh?-wydobyło się od strony Verba. Oderwałem się od niego i przeciągnąłem się.
-Hanz!-wykrzyczał Verbeux lekko zdezorientowany-Nie odszedłeś.
-Cii tak jestem-przyłożyłem mu palec do warg, aby umilkł.
-A więc to dla tego tak bardzo od ciebie pachniało od ciebie-uśmiech zagościł na jej twarzy.
Skinąłem. Verb patrzył to na mnie to na siostrę. Powoli wstałem i ruszyłem do wyjścia.
-Gdzie idziesz? -spytał się Verbeux.
-A gdzie mogę iść z rana?
-Idę z tobą poczekaj.
-Zostań muszę sobie coś poukładać w głowię.
-Ale chciałem po...
Nie zdążył skończyć gdyż wyszedłem, ale chłopak truchtem ruszył za mną.
-Hanzo czekaj!
Nie chętnie się zatrzymałem.
-Musimy pogadać.
Westchnąłem i razem z nim ruszyłem na obchód (jako wilki).
-No więc o czym chcesz pogadać?
-No ja ee.
-No wysłów się-mruknąłem
<:I>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz