❢ Strony Dodatkowe ❢

niedziela, 28 września 2014

Od Verbeux CD Hanz

  Wyszczerzyłem się do niego.
-Dzisiaj mam u-ro-dzi-ny!-wyrecytowałem z pamięci.-Od teraz jestem całkowicie dorosły w świecie ludzi, mogę praktycznie wszystko!
Wstałem i odrzuciłem włosy ruchem głowy. Hanz przeciągnął się i z uśmieszkiem wstał.
-Pewnie czekasz na prezent, co?-zapytał poprawiając posłanie. Zamyśliłem się.
hmm.. no gdyby tym prezentem był wypad w jakieś ciekawe miejsce, powrót, miły wieczór i gorąca noc, to byłbym błagał.
-Zdradzisz mi jaki?-dopytał się kolejny raz, podchodząc do mnie i przytulając. Wystawiłem głowę zza jego szyi i mruknąłem, że i tak takiego nie dostanę.
Odsunął się i popatrzył na mnie z podniesioną brwią.
-A skąd wiesz?
-Jestem tego pewien romeo. Ogarniaj pośladki, trzeba zapolować.-rzuciłem odchodząc na bok i zmieniając się w wilka. Miałem wrażenie, że przy mnie Hanz jest inny.. bardziej otwarty. A tak, cichy, spokojny..
Dołączył do mnie i zaraz poszliśmy na polanę.

<HanSsSsS>

Od Hanza CD Verbeux

Jeszcze na moment przed wejściem do swojej jaskini spojrzałem na Verba. Zmieniłem się. Cóż, oby na dobre. Wzruszyłem ramionami i wszedłem do swojej "Komnaty" jak to Verb nazywa. Położyłem się na skórze.
-Ulga dla moich pleców-odetchnąłem z ulgą- Czekawe czy mówił prawdę o Octavii...
Zasnąłem.

____

-Śpiąca królewno, czas wstawać. WSTAWAJ KIEDY DO CIEBIE MÓWIE!-Verbeux naprawdę jest miły z rana. Czy tak będzie zawsze?
Przekręciłem się na bok do niego, mając nadal zamknięte oczy.
-Co jest?-mruknąłem.
Pocałował mnie i natychmiastowo się obudziłem.
-A to za co? Aż tak grzeczny byłem?-wyszeptałem mu w usta.
-Mejbi-wzruszył ramionami.

<Verb?>

sobota, 27 września 2014

Od Verbeux CD Hanz

  Puściłem go. Odwrócił się i spojrzał na mnie znów tym wzrokiem ,,z góry".
Położyłem dłonie na jego klatce tuż przy łączeniu dwóch sznurków z kaptura. Złapałem za nie i lekko pociągnąłem, tak by się zacisnęły.
-Podobam ci się?-zapytałem ni stąd ni zowąd. 
Nie wiedział chyba co odpowiedzieć. Spojrzałem mu w oczy.
-Tak czy siak.. ty.. mi się podobasz.-wyprzedziłem go. Dziwnie czułem się ,,podrywając" kogoś. 
Wyczuł to i poczochrał mnie po włosach.
-Bo się jeszcze przemęczysz.-skwitował. Ułożyłem usta w dzióbek.
-Ehh.. to po mojemu, spędzisz ze mną wieczór?-mruknąłem. Nachylił się i złożył krótki całus na moich ustach. Uznałem to za potwierdzenie.

_____

  Przeszliśmy się nad tą nieszczęsną rzekę.
Usiadłem na trawie, obok niego i wtuliłem się w bok.
-Gdybyś powiedział od razu, że po trzech dniach będę twój, umarłbym ze śmiechu.-powiedziałem.
Podniósł brew do góry.
-A jesteś mój?-zapytał.
-A nie?-odparłem pytaniem na pytanie. Uśmiechnął się.
-Tylko.. nie wiem, czy ja chce..-usłyszałem. Uśmiech zszedł z mojej twarzy.
Miałem się już odsunąć, ale objął mnie z westchnięciem.
Zadygotałem.
-Zimno ci?-obrzucił wzrokiem mój podkoszulek. Zaprzeczyłem ruchem głowy.
-Nie dawaj mi swojej bluzy, bo sam zmarzniesz. Masz duże pole do popisu, żeby mnie ogrzać.-zaśmiałem się cicho.-Tak w ogóle. to głupio mi teraz..
-Czemu?-usiadłem na jego kolanach zaraz po tym pytaniu.
-Bo zabieram cie Octavii.-poprawiłem się i popchałem go żeby się położył.-Będzie zła jak się wyda, że lubi geja.
Wsunąłem ręce pod jego bluzę i zacząłem masować żebra.
-Nie jestem gejem.-przyznał się.-Jestem bi..
-Skoro tak twierdzisz. Może jednak ściągnij tą bluzę? Okazało się, że nie umiem wytrzymać bez ciepła..
Ściągnął oczywiście mozolnie swój skarb i podał mi go. Zarzuciłem ją na siebie, ale że była za duża, to od razu zwisnęła..
Zaśmiał się na mój widok.
-No co..-burknąłem.-Przynajmniej jest mi ciepło.
-Tak, tak. Ja rozumiem.-wybąkał przez śmiech. Zrobiłem na chwilę sfochaną minę, ale przeszło mi i pocałowałem go. Uśmiechnął mi się w usta, po czym oddał pocałunek.
Szło mi już o wiele lepiej, cud. Otworzyłem je szerzej, z czego skorzystał i wsunął swój język. Westchnąłem i skupiłem się na poruszaniu swoim. Moment później poczułem jego dłonie na swoich biodrach, jakby pomagające abym się nie zsunął z tego wszystkiego.
Oderwałem się od niego parę gorących dla mnie minut. W fazie przed-podnieceniem kciukiem obrysowałem jego szczękę.
-Może nie powinienem pytać, ale jak to możliwe, że masz tak cholernie gładką skórę?-zapytałem z nutą zazdrości w głosie.
-hmm.. dobre odżywianie?-mruknął.-Ty też byś taką miał, gdybyś nie pił.
-Nie piję.. i też się dobrze odżywiam..
Dźgnął mnie w żebro.
-Właśnie widzę.
-Odezwał się bóg kurwa seksu i urody.-burknąłem.
-Chcesz się przekonać ile jest w tym prawdy?-zaśmiał się.
Wyszczerzyłem się.
-Czemu nie?-otarłem biodrami o jego własne.
-Nie za szybko książę?-rzucił i ścisnął owe zaklęte kości obrośnięte skórą.-Dopiero co dowiedziałem się, że na mnie lecisz, a już..
-Aj siedź już cicho.-warknąłem, ale przytuliłem się do niego.
-Nie wracamy dzisiaj?-zapytał.
-Jak chcesz, to idź. Mnie się nie chce.
I w ten sposób właśnie znalazłem się na jego rękach. Doniósł mnie aż pod jaskinie.
Weszliśmy do środka. Od razu poszedłem do siebie, musiałem się chociaż raz wyspać.

<mwahaha nie ma seksów.>

Od Hanza CD Verbeux

-Układam fiolki alfabetycznie.-opartem policzek o jego.-Jak ci minął dzień Książę?
-Dobrze, dobrze.-uśmiechnął się.-Lubię jak tak do mnie mówisz.-Podniosłem głowę i skończyłem układać, a Verb nadal mnie przytulał. 

<masz swoje krótkie op z telefonu ;-;>

Od Argony CD Verbeux

- Jeba-nego? - powiedziałam patrząc chłodno na basiora - Nie gorączkuj się tak. Mam czas. Mam duużo czasu. Chociaż... jeśli chcesz szybciej wydostać się stąd, gdziekolwiek się znalazłeś, powinieneś ich zapytać. Może tobie powiedzą.
Uśmiechnęłam się kpiąco i ruszyłam dalej. Żałosne. Ten basior nie potrafi chyba używać innych słów prócz przekleństw. A teraz i jego towarzystwo będę musiała znosić.
- Kurwa, zaczekaj! W watasze jest wiele cholernych wilków, które mogą coś wiedzieć! Jebana mać (jest wogle takie przekleństwo, bo mi weny zaczyna brakować O_o) to, ze ty masz czas nie znaczy, że ja go mam!
- Daj spokój, nie warto... - szepnął Ketsurui - I tak cię nie posłucha...

<Ver? Lepiej dowiedz się od nich gdzie jest ten gościu :P>

Od Verbeux CD Hanz


  Pobiegłem do siebie i schowałem pysk pod kołderkę. 
No to było.. to było chore, niepotrzebne, złe, takie.. intymne. Trzymałem nos.. w..
-KURWA!-krzyknąłem zduszenie nie wyjmując pyska spod kołdry. Usłyszałem jak ktoś wychodzi na zewnątrz, tutaj niesie się okropne echo.
Wyszedłem w końcu, nieźle wykończony psychicznie, ale wyszedłem. Powędrowałem sobie do lasku, gdzie usiadłem i zacząłem zjadać jakieś jeżyny.
Nawpieprzałem się ich, wstałem i rozciągnąłem kości. Koniec, nie będę ciotą.
Tak, podczas jedzenia uświadomiłem sobie, że zachowuję się jak kobieta. Ale nieee, nie będzie tak.
No i Hanz mi się ewidentnie podoba, to on będzie tym którego zdobędę pierwszego.
Albo i pierwszego ostatniego. Jeśli mi się nie znudzi.
Podniosłem tyłek wyżej, by pokazać drzewom iż jestem samiec alfa. Chwilę później maszerowałem muzycznym krokiem szukając mojej ofiary.
Znalazłem ją następnego dnia, niestety, w jego pokoiku. Wkroczyłem do środka pewnym krokiem.
-..
Zmieniłem się w człowieka i podszedłem bardzo blisko niego. Robił coś przy szafce. Stał do mnie tyłem. Oplotłem go w pasie i położyłem głowę na ramieniu.
-Co robisz?-zapytałem bawiąc się jego koszulką.

<LOL>

Od Hanza CD Verbeux

Obudziłem się zdezorientowany.
-Putin atakuje?!-spadłem z łoża.
Ledwo na oczy widziałem.
-Co?! Jak my spaliśmy?!
-Nie drzyj mordy kurwa!-zatkałem uszy, a Verb wybiegł. Ja pierdle, o co chodzi? Wzruszyłem ramionami i zmieniłem się w wilka. Postanowiłem zapolować, zaspany wyszedłem z jaskini wpadając przy okazji na białą waderę.
-Przepraszam.
-Nie ma sprawy.-uśmiechnęła się i ja również wyminąłem ją i pobiegłem na skrawek jakiejś polany.

<Ver?>

Od Verbeux CD Hanz

  Objąłem jego usta swoimi w delikatnym pocałunku. Zesztywniał, ale po chwili poruszył ustami. Z rumieńcami na policzkach odsunąłem się patrząc w jego oczy.
Odchrząknąłem i usiadłem na tyłku obok. Podniósł się do siadu również na mnie patrząc.
-..to była bardzo ciekawa walka..-powiedziałem chowając twarz za grzywką. Było mi wstyd za to, co zrobiłem, ale wydawał się taki cholernie szczęśliwy i.. 
-Ver..-zaczął.
-Może wracajmy? Robi się ciemno..-przerwałem mu i wstałem, czując się o wiele lepiej. Stanął obok mnie po chwili. Ostatni raz zerknąłem na niego, zanim zmieniłem się w obolałego wilka, który puścił się biegiem do jaskiń.

_____

  Na miejscu byłem chwilę później niż Hanz, bo on leciał.. Wszedłem do środka i minąłem po cichu wszystkich w salonie. Przed pokojem stał basior w ludzkiej postaci. Chciałem odejść do swojego zakątka, ale złapał mnie za nogi (te zaokrąglenia) i pociągnął do siebie.
Warknąłem, ale po tym zmieniłem się w człowieczą postać.
-Co chcesz..-mruknąłem nie patrząc na niego, tylko gdzieś w podłogę. Złapał mnie za podbródek i uniósł do góry.
-Chce wiedzieć co to było, na Zaciszu..-Złapałem go za rękę trzymającą mój podbródek, gdyż za mocno go ścisnął. Moje policzki wyszły jak dwie bułki na zewnątrz.
-To była walka.-odpowiedziałem, Odsunąłem ową rękę z ulgą.
-Nie mam tego na myśli.-zaczął drążyć temat. Ścisnąłem szczękę nerwowo.
-A co takiego chodzi ci po tej głowie..-zaśmiałem się. Zmarszczył brwi.
Znów złapał mnie za szczękę, ale tym razem przysunął jeszcze swoją twarz. Złączył nasze usta na sekundę, potem drugą, trzecią, aż w końcu sam się odsunąłem.
-O to właśnie mi chodziło.-podsumował. 
Spuściłem głowę. 
-Nie możesz o tym zapomnieć?-zapytałem smutno.-..A odpowiedź brzmi: nie mam pojęcia. Zawsze robię coś zanim pomyślę..
-Zauważyłem.-dokończył.
Spojrzałem na jego skrzywioną twarz. Znów zrobiło mi się głupio.
-Lubię cię.-mruknąłem. Instynkt powiedział mi co mam zrobić. Przysunąłem się do niego i trzymając się jego bluzy kolejny raz go pocałowałem. Nigdy tego nie robiłem, dlatego wyszło okropnie, ale gdy sam się włączył do pocałunku jakoś się dopasowałem. Był to już pocałunek głębszy, nie zwykły całus jak na początku. Daje słowo, musiałem być teraz czerwony jak burak.
Złapał mnie za rękę i wciągnął do środka. Spojrzałem na niego pytająco.
-Dziwnie by to wyglądało, jakby ktoś nagle z dupy zobaczył nas całujących się.-rzucił.
Miał śmieszną minę, więc zacząłem się śmiać. Widząc mnie rżącego z niczego sam się zaśmiał.

_____

  Siedzieliśmy razem rozmawiając już na spokojnie parę godzin, za niedługo miał być ranek. Nieśmiało łapałem się na bawieniu jego palcami, co kończyło się albo pocałunkiem, albo dźgnięciem w brzuch palcem.
W końcu nastał ten moment, że oboje zmęczeni postanowiliśmy się przespać. Nie.. nie ze sobą, po prostu pójść spać. Zaproponował mi zostanie, tłumacząc to w ten sposób:
Co się będziesz siłował do swojego królestwa, kładź się książę.
No to się położyłem.. Koło niego, daleko. 
I tak skończyło się przysunięciem mnie do siebie. Gdzieś przez sen wtuliłem się w niego, ale to już inna historia.

_____

  Po obudzeniu ujrzałem nietypowy widok.
W wilczej postaci miałem wepchany ryjek między jego nogi, dokładnie na rozporku, a on obejmował mój tyłek.
Wyskoczyłem kopiąc go przy tym. Podczas tej czynności wydałem z siebie tak głośny pisk, że chyba każdy w jaskini usłyszał.

<XD HanS>

Od Hanza CD Verbeux

Wylądowałem z gracją na ziemię i ruszyłem do Verbeuxa zmieniając siebie jak i jego w człowieka.
-Nigdy nie rzucaj się na głęboką wodę, jeśli nie wiesz na czym stoisz.-powiedziałem mężnie kucając obok niego, przewróciłem go z boku na brzuch abym mógł spokojnie opatrzyć rany. Z saszetki na szyi wyjąłem alkohol i czerwoną glinkę. Przemyłem wódką każdą ranę i nałożyłem czerwoną glinkę, przeszkadzało mi tylko syczenie, drganie i wicie się Rudego. 
Widać, że mu ulżyło. Znacznie ulżyło.
-Jak zostało ci trochę wódki chętnie wypiję.-uśmiechnął się lekko Verb.
-Jak dojdziesz do siebie. Jasne.-również się uśmiechnąłem.-Masz szczęście, że wziąłem fiolkę przywracającą dawną siłę i zdrowie.
Ująłem jego twarz i wylałem zawartość fiolki do jego buzi.
-Nie żałuję, że cię wziąłem.-mruknął.
-Nie żałuję, że się zgodziłem.-nadal się uśmiechałem.
Naglę Rudy mnie podciął i położył się na mnie.
-W walce najważniejszy jest element zaskoczenia.-zaśmiał się.
-Dobra, jest remis.-też się zacząłem śmiać, ale nagle zamknął moje usta swoimi.

<Verb ;D zaczyna się ciekawa część>

Od Verbeux CD Hanz

  Popatrzył na mnie z góry. Wyprostowałem się tak, by chociaż trochę zminimalizować tą różnicę wielkości. 
-I to, i to.-odparłem odsuwając się. Naprężyłem mięśnie.
-Chyba nie zamierzasz walczyć tutaj? Stłuczesz mi fiolki.-mruknął. Zmrużyłem oczy i wyszedłem do salonu. Przeszedłem przez niego i zaraz znalazłem się na dworze. Robiło się powoli ciemno.
-Pójdziemy na Zacisze, tam mamy wyrównane szanse.-mruknąłem do niego. 
Zacząłem biec w kierunku Gór.

_____

  Stanęliśmy na miękkim piasku naprzeciw siebie. Dzieliło nas parę metrów.
-Jesteś pewien, że chcesz walczyć?-zapytał mnie. Zawarczałem w odpowiedzi. Pokiwał łbem i stanął w pozycji ,,gotowy do ataku".
Również w takowej pozycji stanąłem. Obserwowałem jego oczy, czekając na reakcję. Jako, że nie chciał się ruszyć, postanowiłem zrobić to samemu. Podbiegłem i skoczyłem na niego, jednak wyminął mnie i sam skoczył. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na moment, jednak krótki, bo mój wzrok powędrował na łapę. Była wbita w piasek, jakby specjalnie, nie potrafiłem jej wyciągnąć. Hanz ruszył w moją stronę ujadając, a ja w przypływie paniki zacząłem rzucać w niego drobnymi nitkami. Większość z nich spudłowała, jedna jedynie otarła się o jego bok, rozbryzgując krew. Ale on się tym nie przejął, zaszarżował, uderzając mój bok głową, na co moje ciało wreszcie oderwało się od ziemi i poleciało kawałek dalej. Wylądowałem ledwo na dwóch łapach, a on znów znalazł się przy mnie. Zdążyłem zauważyć, że zraniony bok jakby sam się szybko zagoił. Przekląłem pod nosem i odbiegłem od niego parę metrów.
Nie wiedziałem, jak mam go pokonać. Nie poznałem dobrze jego mocy, to jest najgorsze. Słońce prawie schowało się, co trochę ułatwiło mi sprawę.
Stanąłem twardo na podłożu, mrucząc pod nosem parę niezrozumiałych dla niektórych słów. Po dwóch moich stronach pojawiły się słupy czarnego, wirującego dymu. Gdzieś w środku słychać było ciche, dziwne odgłosy, które powinny go wystraszyć, przynajmniej mnie by wystraszyły..
On za to obserwował moje poczynania ze spokojem. W tym momencie przypomniał mi smoka, nie wiem dlaczego.
Wykonałem atak, biegnąc w jego stronę. Czarna chmara otoczyła go dając mi pole do popisu. Wgryzłem się w jego szyję z boku. a pazurami uczepiłem się ciała. Na szybko ,,uwiązałem" go, po czym odskoczyłem, z zamiarem zakończenia walki. Powoli wytwarzałem swój sztylet z nici, pewien wygranej, kiedy nagle poczułem kolejne uderzenie w bok, tym razem silniejsze. Spojrzałem w kierunku chmary, jednak nie było tam Hanza. 
Był za to tuż nade mną, drapiąc mnie do krwi i siłując się. Odpychałem jego pysk tak, żeby mnie nie użarł, cholernik jeden. Z nosa ciekła mi krew, na sto procent coś mi złamał. 
-Poddaj się.-warknął. 
Lekko rozluźniłem łapy, oraz zrobiłem delikatny wyraz twarzy, jak przy poddaniu się. Przestał mnie drapać, a i zęby jego ustały w miejscu. Postanowiłem wykorzystać jego głupotę.
-I tak jesteś na przegranej pozycji..-westchnął.
-Chyba..-napiąłem się.-..żartujesz!
Odepchnąłem go i sam znalazłem się nad nim. Już szybciej związałem mu tylne łapy, w tym samym czasie dokańczając sztylet. Wzniosłem go w powietrze, nakierowując w jego brzuch, po czym mocno spuściłem. Chciałem od razu odskoczyć, ale znowu użył swojej techniki ,,przytwierdzania" mnie do podłoża. 
Sztylet wbił się w plecy. Zakwiliłem upadając na bok. Wiłem się tak do póki nitki nie rozlazły się wokół, zostawiając po sobie dziurę. Przestałem się ruszać, by nie sprawiać sobie więcej bólu.
Z pyska i nosa jeszcze szybciej zaczęła lecieć krew i w większych ilościach. Nie widziałem swojego tyłu, ale wiem, że na pewno krwawiłem jak po rozdarciu na pół.
Hanz podszedł do mnie kręcąc głową. Zawarczałem w jego stronę jakby mówiąc ,,jeszcze nie skończyłem", ale jedno z czynem się pokryć, nie pokryło, bo dalej leżałem. 
-Głupek.-usłyszałem nad sobą. Przymknąłem oczy oddychając powoli.

<użyj swej MEDŻIK i uratuj Verba xD HanS>

Od Hanza CD Verbeux

Mruknąłęm coś, nawet nie wiem co. Leniwie się przeciągnąłęm ziewając, zmieniłem się w człowieka i podeszłem do źródełka wyciękającego ze skały. 
-Dobrze, wiec...-ująłem trochę zimnej wody, ochlapałem sobie twarz i sprzedałem sobie pare lepów na pobudkę.
-...siła fizyczna czy żywiołowa?-odkręciłęm się i prawie wpadłem na Rudego. Spjrzałem w dół prosto jemu w oczy. 
Mag vs Medyk. Ciekawe jaki będzie wynik.

<Verb?>

Od Verbeux CD Hanz

  Rechotałem jeszcze parę minut, a potem odetchnąłem głęboko.
Hanz również powoli się uspokajał. 
-Jesteś zabawnym pojebańcem.-rzuciłem w połowie dalej rozbawiony.-..jaszczurko.
Wstałem i złapałem się za brzuch. Kurwa, od tego śmiania się cały mnie boli..
Podszedłem do niego i trzepnąłem go w łeb.
-Ał, kurwa za co to?-jęknął rozmasowując bolące miejsce na głowie. 
-Za mój brzuch.-mruknąłem z miną wszystko twoja wina, najlepiej idź. 
Spojrzał na mój brzuch i rękę oplatającą go.
-A co, jesteś ze mną w ciąży?-zapytał poważnie.
Zapytałem pod nosem ,,co?", nie do końca rozumiejąc, ale po chwili spłonąłem czerwienią.
-Idiota.-warknąłem. Takie żarty, haha, bardzo śmieszne.
Prychnąłem jeszcze i wyszedłem z ,,pokoju". Skierowałem się ku wyjściu, żeby ochłonąć.
Tak, wiem, dziwna reakcja, on może pomyślał o tym inaczej, bo.. może już miał kontakt z drugą osobą, taki, no.. bliższy, ale ja nie i to mi się skumulowało.. w dodatku sam nie wiem, czy podobają mi się faceci, czy kobiety..
Bo kobiety podobają się na pewno, ale.. faceci też mogą naraz? To takie trochę.. Z RESZTĄ!
Co mnie chuj obchodzi, do tej pory było ok? Było, więc czym się stresujesz.
Zawróciłem do jaskiń i poszedłem do niego znowu. Leżał w wilczej postaci i chyba odpoczywał.
Postanowiłem również się zamienić, bo w tej postaci mam dziwne myśli.
-Nie śpij w dzień parówko.-zawołałem mu nad uchem. Podniósł łeb i popatrzył na mnie zmęczonym wzrokiem.
-Czego znowu chcesz?-zapytał powoli.
-Chcę się z tobą zmierzyć.-odparłem.-W końcu dobrze jest wiedzieć, kto jest silniejszy w watasze, prawda?

<pozwól no pozwól >,< HanS>

Od Hanza CD Verbeux

-Chcesz, abym na ciebie spojrzał?-uśmiechnąłem się układając fiolki na półkach.
-Tak-zaśmiał się.
Schowałem tęczówkę pod powieką pokazując białka i odwróciłem łeb do niego.
-Weź!-wzdrygnął się-Zaraz się zżygam. 
-Dobra dobra-tęczówki wróciły na swoje miejsce.
Zachichotałem, bo Verb miał odruchy wymiotne.
-Spokojnie.
Zaczął się dławić ze śmiechu, a on miał tak zjebane miny, że ja również.
-BOŻE OGAR!-powiedziałem przez śmiech.

<Verb?>

Od Verbeux CD Hanz

  Spuścił głowę i kiwnął przecząco. Zmarszczyłem lekko brwi, po czym wstałem.
-Nie złość się, ale masz strasznie zakurzony ,,pokój".-mruknąłem.-..Zajmij się tym, w czym ci przeszkodziłem, a ja trochę tu ogarnę..
Wyszedłem nie czekając na odpowiedź i ze swojego mini-królestwa wyciągnąłem parę szmat. Wróciłem się i zacząłem szorować.
Może dziwnie to zabrzmi, bo w końcu jestem facetem, ale.. lubię sprzątać. No i robię to lepiej niż nie jedna kobieta.
Przykucnąłem przy wgłębieniu w skale i począłem ją czyścić. Pozostałości po innej wataszy..
-Kość, resztki, robale..-wyliczałem pod nosem wyciągając je ze środka. 
  Piętnaście minut minęło, a i tyle wystarczyło mi bym wysprzątał każdy zakamarek. Usiadłem przy Hanzie, nie odzywając się. Przyglądałem się zwinnym ruchom dłoni.
-Całkiem nieźle jaszczurko.-skwitowałem. Pokazał mi środkowy palec.-Nie denerwuj się tak..
-eh..-westchnął. Położyłem się na plecach i rozciągnąłem.
-Masz nieźle pojebany charakterek.-dodałem.-Zastanawiam się, jak Octavia może widzieć w tobie kogoś ,,kochanego".
Zamyśliłem się z przymrużonymi oczami.
-Tak uważa?-zapytał odkładając jakieś fiolki. Kiwnąłem głową.
-Wydaje mi się, że bardzo, a może nawet jeszcze bardziej cie lubi.
Przewróciłem się na brzuch i popatrzyłem na niego, podpierając się na łokciach.
-Gdybyś był milszy, zapewne mógłbym się z tym zgodzić. Masz w sobie coś z opiekuńczości.-powiedziałem uśmiechając się kącikiem ust. Zerknął na mnie tylko przez chwilę i znów odwrócił głowę.
-Raaaany.. Popatrz na mnie dłużej. Poddani lubują się w szlachcie i chcą ją oglądać.-wystawiłem język.

<haha soł gej, HanS>

Od Hanza CD Verbeux

Szedłem do jarzębiny rozglądając się za innymi roślinami, korzeniami i glinkami do tworzenia. Przydały by się fiolki. Chuj nie mogę liczyć tu na kogoś kto by mi je skąbinował, będę musiał wyczarować. Octavia. Octavia? W chwili gdy muszę rozróżnić Tojada Mocnego od Tojada Dzióbatego przypomina mi się akurat ona: ładna, zgrabna, niezdarna, bezbronna. Yghh. Hanzo! Verbeux? Serio? Będą mnie teraz myśli prześladować? Verb... Kurwa! HANZ! NIE JESTEŚ BI O NIE ZAWSZE BYŁEŚ HETERO! Ja pierdole kogo ja oszukuję? Sam siebie? Ale jego zadziorne zachowanie i...Nie! Han! Weź się w garść. Wkurzony wziąłem roślinę. W jaskini pomyśle co to. Puściłem się biegiem do Kruczej Jarzębiny. Torba rytmicznie się obijała o bok. Jest. Zwinnie wskoczyłem na pierwszą gałąź i zerwałem trzy garście. Więcej nie potrzeba na dwa miesiące. Mruknąłem coś i zmieniłem się w wilka i ponownie sprintem ruszyłem do jaskini. 

_____

Szybkim krokiem przeszedłem salon.
-Witajcie ponownie-powiedziałem nawet na nich nie patrząc i wskoczyłem do jaskini omijając drobiny skały z poranka. Rozłożyłem wszystko na łożu. Ktoś zapukał. 
-Proszę-mruknąłem. O dziwo nie była to Octavia, tylko Verb.
-Co taki naburmuszony? Bo nie dałem ci stópek pomasować-chamski uśmieszek.
-Tak Książę, dlatego. Jeśli masz mi przeszkadzać to wyjdź-mruknąłem.
-Przyszedłem pomóc.
-Pomóc w czym?-rozkładałem z gracją i szybkością medyka wszystkie rośliny. 
Kucnął koło mnie.
-To Glistnik Jaskółczy, zwany Wilczym Zielem-mruknął.
-To oczywiste.
-A to Mięta Kędzierzawa-wskazał dobrą roślinę.
-Wow nie każdy umie rozróżnić rodzaje mięt. Tu muszę ci pogratulować-byłem w szoku. Pierwszy raz spojrzałem mu w oczy, morsko-błękitne. Cholera. Śliczne są. NIE HANZ! NIE GUSTUJESZ W BASIORACH! Spuściłem łeb i pokręciłem przecząco. Czułem na karku jego wzrok.

<Verb?>

piątek, 26 września 2014

Od Verbeuxa

-Kurwa..-warknąłem głośno.-W prawo..! Ah..! Ahm!!
-Uh.. zwol..nij.. Ah.. ah..
-Już.. prawie..!
-TAK!-krzyknął Hanz.









   Dobiegliśmy do kolejki po liście do dupy.

Od Verbeux CD Hanz

  Wystawiłem stopa na wierzch i pomachałem palcami. Po chwili schowałem ją, odwracając się plecami do niego. Schowałem się całkiem pod wodę, i westchnąłem.
-Brzmisz jakbyś sobie walił.-usłyszałem z tyłu. Podniosłem się, tak, że dalej woda zasłaniała mnie do pasa i popatrzyłem na niego wzrokiem spierdalaj.
Próbując go olać, zacząłem obmywać swoje ramiona. On za to gwizdnął. Myślałem, że go zabije.
-Nie masz nic lepszego do roboty!?-krzyknąłem. 
-Mam!-odparł. Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę lądu. Wyszedłem na trawę, podniosłem swoją koszulkę i zarzuciłem ją na siebie. Przekroczyłem te kilka kroków między nami.
-Wkurwiasz mnie, na prawdę.-mruknąłem.-Jak byś mógł, trzymaj się z dala i nie odzywaj się do mnie.
Trzymając w dłoni spodnie z bokserkami zacząłem iść w nieokreślonym kierunku w lesie. Chciałem tylko być z dala od niego.
Zatrzymałem się gdzieś pomiędzy drzewami i założyłem resztę ciuchów. Zamieniłem się w swoją wilczą postać, a następnie pobiegłem do jaskiń.
W środku nie było nikogo, oprócz Octavii. Usiedliśmy razem w ,,salonie".
-Co u ciebie?-zapytałem opierając dłoń o łapy, gdyż się położyłem.
-Ah, dobrze. Polubiłam Hanza.-zaćwierkała. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Lubisz tego świra?-mruknąłem uśmiechając się do niej. Pokiwała głową i też się położyła.
-Jest bardzo.. heh, kochany? Uratował mnie parę razy, może dlatego go tak lubię.
Zaśmiałem się.
-No cóż, to prawdopodobne.
Leżeliśmy tak razem, śmiejąc się parę godzin, zleciały tak szybko..

<Kilolololo Hanz>

Od Eliane - część I - "Ucieczka"

Trwała krwawa walka na śmierć i życie. Żyliśmy na pustkowiu, odludziu, nie w watasze. Był to teren nieprzyjemny, w którym panował głód i bieda. Wilki, w których brak było empatii buntowały się, a konflikt narastał, przerodził się więc on w bardzo krótkim czasie w wojnę. 
Żyłyśmy w lesie, było to nasze jedyne schronienie. Matka leżała pod drzewem zrezygnowana oczekując najprawdopodobniej końca. Nie miała sił, ponieważ nie jadła i nie piła przez kilka dni. Wszystko, co z ogromnym wysiłkiem upolowała oddawała nam, swej jedynej radości życia. 
Wtuliłam się w Joelle, której ciepło ogrzewało mnie w ten chłodny dzień, a rodzeństwo poszło w moje ślady. Matka leżała tuż obok. Drżała. Łapy miała lodowate, pewnie odmarznięte. Nagle usłyszeliśmy szelest w krzakach. Obróciłam łeb, a Joelle coś krzyknęła. Moja starsza siostra chwyciła zębami za kark małej Hone,a Noel powtórzył to samo z Desiree. Mieliśmy uciekać. Pędziliśmy przed siebie, w nieznany nam rejon lasu. Nigdy nie mieliśmy potrzeby zapuszczać się w jego głąb. Teraz jednak taka potrzeba nastała i zaplanowaliśmy ja wykorzystać. Obejrzałam się w biegu jeszcze raz do tyłu i spojrzałam na matkę, rozszarpywaną przez te okropne basiory. Nie, nie mogłam jej zostawić. Więc dlaczego to zrobiliśmy? Nie wybaczę sobie tego. Nigdy. 

CD nastąpi.

Od Hanza CD Verbeux

-Spokojnie kobieto nie tak prędko, bo nie nadążam-westchnąłem-Verb wbił do mnie, bo ktoś mu zabrał coś nie pamiętam co i jak był u mnie głaz spadł i cały ranek się siłowaliśmy.
-A czegu go przepraszałeś?
-Eee,boo... Ja.. No prawie go udusiłem-trochę dziwne uczucie.
-Boże poj*ebało was do reszty?
Nic więcej nie powiadziała. Odprowadziłem ją do jaskinii w ciszy. Cisza tak cisza, po całej zwariowanej sytuacji, UKOCHANA CISZA.
-Może masz ochotę się gdzieś przejść-przewała. 
-Nie, nie dziś-uśmiechnąłem się pocieszająco-Może kiedy indziej.

____

Szłem polaną i próbowałem namierzyć tłustego zająca, którego śledziłem od jakiegoś czasu. Tak! Był w tak ugodnej pozycji, że bez trudu doskoczyłem do niego i złapałem za szyję przerywając tętnice. Jeszcze moment, wierzgał łapami. Był wyjątkowo dobry. Po zjedzonym posiłku, zacząłem szukać ziół i przypraw do robienia okładów, syropów i wszystkich rzeczy potrzebych medykowi. Zmieniłem się w człowieka, abym mógł zbierać wszystie nie dostępne dla wilka rośliny. Co następne. Krucza Jarzębina. Widziałem gdzieś jedną. Ruszyłem w tam tym kierunku. Przedzieralem się przez krzaki i jerzyny. Ughh jak ja nienawidzę jerzyn! 
-CZY TY KURWA WSZĘDZIE MNIE ZNAJDZIESZ?!
Obejrzałem się i ujrzałem schowanego do pasa w wodzie Verba.
-Och Sorry, Książe się myję może pomasować stópki co?
-Och jak tak bardzo chcesz to choć-wystawił jedną nogę na wierzch.

<Verbeux?>

Od Verbeux CD Hanz

  Spojrzałem na niego nieco niepewnie, po czym skrzywiłem się, czując wciąż uścisk na szyi.
-Ano, dobrze się czujesz?-zapytał. Odkaszlnąłem i kiwnąłem głową.
-Po prostu za mocno przycisnąłeś.
-Przepraszam..
Zrobiła się jakaś dziwna atmosfera. Unikałem jego wzroku, kiedy on cały czas się na mnie patrzył. Zapadłbym się chyba pod ziemie, gdyby nie podbiegła Octavia.
-Oh, Hanz!-krzyknęła.-Masz czas?
Westchnąłem cicho.
-Idę coś zjeść.-mruknąłem i tym razem już na prawdę ruszyłem ku wyjściu.
Doszło do mnie jeszcze z tyłu ,,wszystko okej?" ,,Kłóciliście się?" ,,Dlaczego głaz spadł?".

_____

  Upolowałem sarnę, dosyć grubą, z czego zjadłem tylko trochę mięsa, reszta była mi właściwie jak na tydzień, dlatego złapałem za szyję i począłem ciągnąć do ,,domu". Położyłem ją na środku większego pomieszczenia, gdzie razem wszyscy się spotykamy.
Zanim wyszedłem, do środka zeszli się inni z watahy, cicho dobierając się do jedzenia.
Mruknąłem z aprobatą. I tak ma być, jestem ojcem wszystkich, ha.
Wyprostowałem się, a następnie poszedłem nad źródło. Woda była idealna, jak zawsze. Wbiegłem do środka i odetchnąłem. 
Pomyślałem, że fajnie byłoby się umyć, dlatego wybiegłem i zmieniłem się w człowieka, po czym ściągnąłem koszulkę, spodnie i bokserki. Rzuciłem je na trawę i wskoczyłem do wody z większej wysokości.

<Przyprowadź Octavie, dostanie zawału XDD>

Od Hanza CD Verbeux

Basior zdjął łapę z mojego mostka. A ja zacząłem się śmiać.
-Coś jeszcze?-warknął.
-Szlachta i Owczarek...-brecht, ale basior znowu przygniótł mnie do ściany.
-Jeszcze raz mnie naz...-przewałem mu piękną przemowę.
-Owczarek-uśmiech.
-Zabiję cię!
-Dawaj-odepchnąłem go i przygiąłem (teraz ja) do ściany, a on się szamotał. 
-Udusić mnie chcesz?-mówił słabym glosem.
Puściłem go.
-Sorry, nie panuję nad siłą.
-Zauważyłem-powiedział masując szyje.

<Verb?>

Od Verbeux CD Hanzo

  Przystanąłem bez ruchu patrząc na niego badawczo.
-No co, ducha zobaczyłeś?-ah, ten jego cholerny, pyszałkowaty uśmiech.
Znów, uśmiechnąłem się chamsko i powiedziałem.
-Skoro patrzysz się na mój tyłek to znaczy, że jesteś pedałem.-zaśmiałem się.-Nie dość, że jaszczurka, to i jeszcze homo. 
Odwróciłem się w stronę skały i zacząłem oplatać ją tymi samymi, lecz już silniejszymi po odpoczynku nićmi.
-Takiś mądry, to czemu kręcisz dupą?-zapytał.
-Zamiast pytać, użyj łapeczek i wal.-warknąłem. Podbiegł i uderzył bokiem. Obsunęła się lekko.
-DAWAJ!-krzyknąłem czując jak z nosa powoli cieknie mi krew. Uderzył raz, drugi, trzeci..
Puściłem wcześniej ściskając mocniej. Rozsypała się na parę mniejszych kawałków. Zakaszlałem siadając wpół bokiem.
-Udało się..-wyszeptałem pod nosem z ulgą. Tak, jestem cholernie słaby..
Hanz wypchał kamienie tak, by zrobić przejście. Podniosłem się i mu pomogłem.
Kiedy już stanąłem całkowicie wolny, miałem ochotę pójść coś zjeść. Zgłodniałem jak nigdy. 
Powoli ruszyłem ku wyjściu.
-To odpowiesz mi na pytanie?-usłyszałem przy uchu. Odskoczyłem na bok uderzając ciałem w bok korytarza.
-Kurwa..-wstałem. Podszedłem do niego i pazurem nacisnąłem na klatkę.-To nie twój, zasrany, interes. Ale chociaż, czemu miałbyś nie wiedzieć.. Szlachta chodzi z dumą.-uśmiechnąłem się wrednie.

< haha HanSS? ; D>

Od Hanza CD Verbeux

-MNIE TEŻ KURWA-powiedziałam.
-Nie krzycz KURWA!-rozkazał.
-Głośno mówię-warknąłem-Jebać jutro się zrobi.
Położyłem się obok Verba i powoli zasypiałem. Osoba, która próbowała mnie dziś zabić, śpi ze mną w jaskini. Świetnie! Wilk rytmicznie sapał mi w pysk. Choć pijak, ładnie pachnie. Możliwe to? Nie wiem, ale chyba najwidoczniej tak. Oczy kleiły się niemiłosiernie, nie miałem siły, aby były otwarte, pozwoliłem im opaść. Moja klatka piersiowa poruszała się wolno w górę i w dół. Pogrążałem się w śnie. 

______

-Wstawaj śpiąca Królewno!-krzyknął ktoś zza mnie.
-Spokojnie Książę, bo okresu dostaniesz-wymruczałem przeciągając się.
-Zamknij mordę i mi pomóż!-warknął.
-Jakież miłe słówka na dobry początek dnia-podnosiłem się.
-Też tak sądzę CIOTO!-uśmiechnął się chamsko.
-Sorry to nie ja dupą kręcę-pokazałem zęby w uśmiechu.

<Verbeux?>

Od Hanza CD Octavii

Po momencie i tak wylądowałem. Zachowałem się chamsko wobec wadery, to trochę nie w moim stylu. Westchnąłem i zacząłem się włóczyć po okolicy. Zapadała noc gdy do wlokłem się nad jezioro, lekko zmęczony rzuciłem się na piasek. Woda łaskotała mnie w łapy. Uśmiechnąłem się smutno. Nagle dobiegły mnie krzyki z przeciwnego brzegu. Zerwałem się na równe nogi. Octavia? spojrzałem w dal. Matko Boska! Rozwinąłem skrzydła i ruszyłem tam gdzie wadera się topiła. Wadera była już pod wodą, bez wahania zanurkowałem i wyłowiłem wilczyce.
-Czy ty zawsze musisz się pakować w kłopoty?
-Przepraszam.
Dopiero w tedy gdy mówiła z skruchą w gardle zrozumiałem, że na nią warknąłem.
-Nie to ja przepraszam- zacząłem płynąc do brzegu z nią na barkach.

<Octavia?>

Od Verbeux CD Hanzo

  Kolejny raz sapnąłem próbując przesunąć ten jebany głaz, ale na marne.
-Odsuń się.-mruknąłem. Odszedł parę kroków, a ja oplotłem nićmi całą skałę dookoła. Zacząłem mocno ściskać, wykorzystując całą swoją moc.
Moment później zdyszany usiadłem podpierając się mocno ziemi. Na przeszkodzie pojawiło się parę kresek, ale nic więcej.
Spojrzałem z nadzieją w maleńką szczelinkę nad nami. Podskoczyłem łapiąc się pazurami, ale jedynie mój pysk wchodził, nie było mowy o reszcie ciała.
-Pierdole, kurwa.-syknąłem.
Podszedł i dalej się mocował, a ja jedynie sniff'ałem pod nosem. 
Wystarczyło pięć minut, by sam zdenerwowany spojrzał na mnie spod byka.
-Wylegujesz dupę, a ja mam się męczyć?-usłyszałem. Westchnąłem.
-A co mam zrobić? Wykorzystałem całą swoją cholerną siłę na to.
Podniosłem się i wyprostowałem by pokazać, że wcale a wcale nie czuję się jak ktoś, kto jedynie czeka na gotowe.
Machnąłem głową w stronę kamienia, a następnie znów skupiłem moc na nim. Czarne ,,macki" obłożyły cały, ściskając. Wydawał on teraz okropnie świszczący odgłos.

_____

  Pół godziny później leżałem na boku odpoczywając. 
Tak, zmęczyłem się, to chyba normalne.. On za to sam opierał się o ścianę mrucząc coś pod nosem.
-Jezu zamknij ryj, głowa mnie boli.-warknąłem.

<>,<>

Od Hanza CD Verbeux

-Jezu jak zależy ci tak na tej skórze weź moją i tak i tak mi zimno. Weź i mnie nie wkurwiaj.
-Serio?
Kiwnąłem głową na znak, że tak "tak" i podałem mu skórę.
-Dzię-ęki.-wyjąkał biorąc skórę.
-Jutro jej poszukasz.-powiedziałem pocieszająco.
Uśmiechnął się i ruszył do wyjścia. Nagle mnie złapał ból głowy i przed oczami miałem spadający kamień wprost na Verbeuxa.
-STÓJ!
Basior natychmiastowo się zatrzymał i spojrzał na mnie.
-Co jest?
Kamień spadł zatykając wejście do jaskini i niosąc huk przez wszystkie korytarze.
-TO.
-O kurwa! Skąd wiedziałeś?!
-Wizja. Ja pierdole jesteśmy w dupie!
Próbowałem przesunąć głaz mocami na marne. Verbeux również i również bez skutku.
-KURWA!-krzyknęliśmy jednocześnie.

<Verb?>


czwartek, 25 września 2014

Od Verbeux CD Hanz

  Ostatni raz spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami, po czym odwróciłem się i zacząłem iść w stronę swojej jaskini. Nie obyło się oczywiście bez gwizdnięcia usłyszanego z tyłu. Gdybym był teraz w ludzkiej postaci, chętnie pokazałbym mu środkowy palec.
Stanąłem w miejscu przypominając sobie, że nazwał mnie owczarkiem. Zagotowałem się w środku.
-..Ja ci kurwa pokaże owczarka w nocy, a tylko uśnij.-syknąłem.
Wszedłem do środka, ładnie urządzonej jaskini. To znaczy, wyłożoną skórami. Z nudów nawet wystrugałem sobie kojec, ale z moimi umiejętnościami, to to wyszedł nierówny kwadrat przypominający deskę.. 
Przynajmniej po okryciu ciepłym futrem wygląda lepiej.
Ułożyłem się na nim, planując wyskok na nowego członka watahy. Oczywiście, nie obędzie się bez tortur. Haha.. Będzie żałował, że kiedykolwiek nazwał mnie tak, jak nazwał.
Przymknąłem oczy, pewien, że nie usnę.
Ale jak zwykle nie poszło po mojej myśli i zasnąłem bardzo szybko.

_____

  Obudziłem się na ziemi, cały zmarznięty i mokry. W pierwszej sekundzie wpadła mi do głowy myśl, że zalało jaskinię, ale to nie możliwe, przynajmniej nie teraz, w porze lata..
Warknąłem, gdy doszło do mnie, że to Hanz, albo jedna z nowych wader. Poleciałem do jego jaskini wkurwiony.
Zastałem go smacznie chrapiącego na MOICH skórach.
-Ty jebana jaszczurko!-wydarłem się. Złapałem w zęby kraniec futerkowego posłania, po czym pociągnąłem tak, by basior upadł. Obudził się od razu.
-Co ty robisz?-zapytał patrząc na mnie zaspanie, ale i zdenerwowanie.-Pojebało cie do reszty? 
-To ciebie pojebało!-burknąłem.-Od kiedy to się kradnie czyjeś posłanie, co?!
Nastała między nami cisza.
-Co ty pierdolisz?
-..Leżysz na mojej skórze, kradzionej skórze i pytasz się mnie, co ja pierdolę?-parsknąłem.-Brawo!
Spojrzał na mnie jakoś dziwnie. Zawarczałem.
-Przecież to jest moja skóra.-powiedział jak do dziecka.-Przyjrzyj się.
Zacząłem przyglądać się brązowemu futru. Faktycznie, nie jest to moje.. 
Zamrugałem zdziwiony, mrucząc coś pod nosem. Odwróciłem się z opuszczonym ogonem.
Kolejny raz zmusiłem się do powiedzenia czegoś, czego tak na prawdę nie chciałem powiedzieć.
-Przepraszam za wtargnięcie!-i już mnie tam nie było. 

<HANsss?>

Od Verbeux CD Argony

  Zamyśliłem się na moment. W tym czasie powoli szliśmy dalej.
-Nie, nie znam.-odezwałem się w końcu.-Ale.. nie mogę z tobą nigdzie iść.. Daleko. Muszę tu być, pilnować watahy, to..
-Chcesz się uwolnić?-zapytała zirytowana. Siłowałem się sam ze sobą, by nie począć wyklinać na wszystkich bogów istniejących.
Dreptałem za waderą posłusznie, lecz wciąż zdenerwowany.

_____

  Dotarło do mnie, że ona ,,szuka'' chodząc jedynie przed siebie..
-Nigdy nie znajdziesz tego maga.-powiedziałem przerywając chwilową ciszę. Nie odpowiedziała ni słowem. Wkurwiony stanąłem i z krzykiem zacząłem wyrzucać, co mi na duszy leży. No, idealnie trafiłem.
-Kurwa mać! Możesz wreszcie przestać zachowywać się jak paniusia, opuszczona kurwa dziewica i pomyśleć?-Zatrzymała się.-Dołącz do mojej watahy, tu prędzej doczekasz się jebanego zbawiciela!
Zmarszczyłem brwi i pokazałem kły.

<Argonękę?>

Od Argony CD Verbeux

Pokiwałam głową z dezaprobatą słysząc ostatnie pytanie. Przystanęłam i odwróciłam łeb w kierunku rozgadanej grupki.
- Możecie się wreszcie, kurwa zamknąć - warknęłam
Na chwilę nastała cisza, a potem Lillin powiedział cicho.
- Nadal mi nie wyjaśniliście co to znaczy...
- W skrócie tyle co kurka wodna - odparł szeptem Ketsurui, patrząc na mnie niepewnie
- Chcę jak najszybciej odnaleźć tamtego wielkiego maga, który będzie mógł mnie od was uwolnić i wreszcie pójść w swoją stronę BEZ stadka Towarzyszy.
- Czyli to oznacza, że nie chcesz wcale mnie ciągnąć ze sobą? - zapytał nowy basior (chyba mówił, że nazywa się Ver) podbiegając.
- Nie chcę, ale muszę. - mruknęłam - Wszedłeś mi w drogę Ver i tak musisz za to zapłacić... i ja również. Nie znasz może maga znającego się na niezwykłych przypadkach prześladowań?


<Ver?>

Od Hanza CD Verbeux

Laluś. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem za basiorem. Hahaha. Kręci dupą. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Co za ciota. Wilk zatrzymał się przed małym ciasnym wejściem do jaskini.

-Tu śpisz.
-Pojebało cię?! Nie jestem twoich rozmiarów. 
-Yhh!-odkręcił się do innego wejścia.
-To tu śpisz! Pasuje?!
Uśmiechnąłem się chamsko wzruszając ramionami.
-To dobrze! I mów mi Verbeux.-powoli spokojniał.
-Hanzo.
-Dobranoc. 
-Miłej nocy. 
Spodobało mi się wkurwianie go.


<Verbeux?>

Od Verbeux CD Hanzo

  Odetchnąłem nieco uspokojony. Przeczesałem swoje włosy odkrywając blizny zostawione po różnych incydentach z ludźmi, jak i innymi wilkami.
Spojrzałem na niego wzrokiem tym razem ci się upiekło i podszedłem bliżej. Z niechęcią podałem mu rękę, którą uścisnął po dłuższym zastanowieniu. Chwilę później stałem obok w wilczej postaci, czekając aż sam się zmieni. Ku mojej uciesze zrobił to, bez słowa nawet.
Swoim wolnym krokiem skierowałem się ku lesie. 
-Zawsze jesteś taki powolny, owczarku?-parsknął rozbiegając się i wzbijając w powietrze. Obserwowałem przez chwilę jak wzlatuje i opada, z niemą zazdrością. 
Ja jestem powolny, ale tylko na słońcu, dlatego nie mogę go dosięgnąć swoimi nićmi. Z resztą, jest to zbyt wyczerpujące. Gdyby znalazł się w zaciemnionym miejscu, miałby zerowe szanse. Co najwyżej jedno-procentowe.
Pokręciłem łbem i wznowiłem podróż.

_____

  Po jakichś piętnastu minutach wędrówki doszedłem do jaskiń. Wślizgnąłem się do środka, z nadzieją, że głupek wie jak wejść. Tu się nie myliłem, a i nadzieja nie była zmarnowana, pojawił się.
-Tymi korytarzami powinieneś dojść do różnych pomieszczeń, ano..-burknąłem.-Moja jest na samym końcu, więc cie odprowadzę.
Skrzyknąłem sobie kościami w szyi i ruszyłem pewniejszym krokiem.

< Hanz? >

Od Octavii CD Hanzo

Wilk odleciał, a ja zostałam sama.
- Przepraszam! Zostań! - Krzyknęłam za nim.
Usiadłam bezradnie wpatrując się w czarny odlatujący punkt.
**
Smętnie szłam przez las, szukając pocieszenia. Udałam się nad jezioro, wychodząc poza tereny watahy. Położyłam się na brzegu.
- Zawsze palnę coś niepotrzebnego, głupiego.
Łza pociekła mi po pysku i wpadła do wody.
- Dlaczego to robię?.. - szepnęłam przez łzy.

<Hanzo?>

Od Cassie

Szłam na uboczu, stromym stoku zaraz przy jaskini gdzie dzisiaj nocowałam. Idąc spokojnym krokiem wypatrywałam ciekawych rzeczy, bo jakby nie zauważyć, to ciekawe rzeczy ostatnio chyba mnie unikają.
Ale co się dziwić? To przecież nie one, a ja ukrywam się przed innymi, powinnam być bardziej otwarta na nowe znajomości.. Ujrzawszy motyla jakby pływającego w powietrzu, zatrzymałam się i zaczęłam go obserwować. Ten poleciał dalej, a ja ruszyłam za nim, po chwili biegu zmęczona zatrzymałam się i zsapana, rozejrzałam się za motyem. NIE BYŁO GO, NIGDZIE!!!! No myślałam, że się rozszarpię gdy znów zobaczyłam jego błękitne skrzydełka, zamknęłam pysk i podeszłam do niego, co oczywiście zakończyło się spadnięciem do jakieś wielkiej cholernej dziury! Oczywiście z dziury wydaliło mnie do wody. Cała przemoczona zaczęłam szukać gruntu pod łapami, woda w oczach zasłaniała mi widok. Wreszcie wyszłam i podniosłam mokrą sierść z oczu. Było kompletnie ciemno.., jedyne co widziałam to zarysy skał i wody.
-HALO! JEST TU KTO?!-Wrzeszczałam ale nikt nie odpowiadał.

Od Hanza CD Verbeux

Spojrzałem w dół na pso-wilka który rozwijał małą kule mrocznej nici. Prychnąłem. Amator. Zaśmiałem się pod nosem. Tak, aby mu udowodnić, że tchórzem nie jestem. Zwinąłem skrzydła i ruszyłem w dół prosto na niego. Basior lekko się spłoszył i zrobił parę szybkich kroków w tył. Rozwinąłem skrzydła nad nim lądując za nim.
-Te tereny nie mają Alfy. Czuł bym Alfe-nie odwracając się mówiłem płynno i spokojnie. Wysłuchałem się w zbierającą moc Kulę. Rzuci nią za 3...2...1... Odwróciłem się i rozbiłem ją kłapiąc szczęką. Energia rozeszła się po pysku, a ja dzięki temu nabrałem siły. Basior był lekko zdezorientowany, ale warczał w pozie groźby.
Patrzyłem na niego jak na debila. Pojebało go? Zmieniłem się w człowieka, a on zrobił to samo. Pijak, upss. Eh w sumie i tak lepszy od Emo-narkomana-palacza. 
-Więc?-cicho powiedziałem unosząc brew.
-Więc to!-rudy zamachnął się, aby mi przywalić, zrobiłem unik uginając się w tył.
Spojrzałem na niego wzrokiem "Skończyłeś już się bawić?".
-Co tu robisz kundlu?-mówił przez zęby.
-Odezwał się Owczarek-skwitowałem, zamachnął się ale złapałem go za dłoń biorąc w dół- Bo się zmęczysz Książę. 
-Wkurwiasz mnie, ale potrzebuje wilków do watahy.
Nie odpowiedziałem.
-Nie zostaje mi nic innego jak-powiedział i zaczął mruczeć coś poirytowany, ale w końcu wydusił przez zęby-Zaprosić cię do watahy. Niedoszłej, ale watahy.
-I tak nie mam się gdzie podziać-wzruszyłem ramionami.
-Czyli włóczysz się?
Kiwnąłem głową.
-JAK KUNDEL!
Ja pierdole co za dzieciak! Zaraz coś mnie kurwa trafi. I on ma być Alfą?!

<Verbeux? Też piszę na tel ;-;>

Od Hanza CD Octavii

Spokojnie spojrzałem na nią. Moment się zastawiałem czy odpowiedzieć.
-Hanzo, ale jak chcę mów Han-powiedziałem ledwie samego siebie słysząc.
Wadera tylko mruknęła.
Patrzyłem w góry, ale kątem oka bacznie obserwowałem wilczyce zwaną Octavia, która każdą część mojego ciała pożerała wzrokiem.
-Zapomniałam się przedstawić. Jestem Octavia.
Kiwnąłem głową na znak, że wiem. Wadera nadal się na mnie patrzyła.
-Co tu robisz?
Spuściłem wzrok na wodę i położyłem uszy. Milczałem. Po chwili wytworzyłem smocze skrzydła.
-Przepraszam-mruknąłem patrząc Octavii w oczy i odleciałem. Słyszałem jeszcze głuche "Przepraszam! Zostań!"

<Octavia?>

środa, 24 września 2014

Od Verbeux CD Argony

  Wadera jak gdyby nigdy nic zaczęła iść przodem, kiedy ja mocowałem się z nieznanymi wilkami.
Każdy o coś pytał, wyjaśniał, a ja się w tym wszystkim zgubiłem. Próbowałem odpowiedzieć na chociaż jedno pytanie, ale oni tak dużo nawijali, że dopiero wydarcie się pomogło.
-Dajcie mi coś powiedzieć!-odetchnąłem i spojrzał po wszystkich.-Nazywam się.. Ver..
-I co i, co? Jesteś alfą?-zapytał jeden z nich. Skrzywiłem się.
-To jest wolna wataha.. na razie. Nie ma alfy..-burknąłem. Pokiwał głową w geście zrozumienia. 
Nie patrząc na nich podreptałem za dziewczyną. Złość już jakiś czas temu zdążyła się ze mnie ulotnić, dlatego teraz nie miałem już problemu z byciem.. milszym.
-Ee.. bo wiesz, dobrze by było gdybyś, em.. opowiedziała coś, o tym, ile masz zamiar mnie wlec za sobą? Czemu nie mogę cie dotknąć.. to jest czarna magia? Mam wiele pytań.
Nie wyglądała na specjalnie zainteresowaną odpowiedzią. Usiadłem na ziemi zirytowany.
Towarzyszące mi od zawsze ,,kule" cienia kolejny raz poczęły spadać szybko dookoła mnie. Trochę nakurzyłem, ale i to nie odstraszyło basiorów. 
Zaczęli klekotać co ślina przyniosła, a ja mogłem tylko kiwać, wzdychać i marudzić. W końcu miałem do tego jak największe prawo.
-To.. co to znaczy kurwa?-usłyszałem ponownie pytanie.
-Etto..

<Argona?>

❢ Zasady opowiadań ❢

Pięć pożytecznych punktów: •

• 1. -
opowiadania powinny być odpowiednio nazwane przy wysyłaniu, jeśli nie piszesz z kimś, napisz tytuł
2. - nie muszą mieć sensu, jeśli są pisane humorystycznie
3. - przy pisaniu scen łóżkowych, zaznacz przy tytule +18
4. - opowiadania +16 nie zaliczają się do +18, a więc lekkie scenki nie trafiają pod hard-zakładkę
5. - odpisywanie na opowiadania do innych w zakresie dwóch tygodni